poniedziałek, 29 grudnia 2014

[24] Randka & odkrycia

NOTKA POD ROZDZIAŁEM, DZIĘKUJĘ.




Justin Bieber

Siedziałem obecnie w łazience Aleny za nic w moich czerwonych bokserkach i parze skarpetek. Grzebałem w dużej torbie, którą przyniosłem starając się znaleźć coś sensownego do założenia na naszą randkę. Biorąc pod uwagę nasze plany, nie musiałem chyba zakładać smokingu.

Spójrzmy na mój strój. Czarna, obcisła bluzka - nie. Bluzka Nike - nie. Koszulka polo - nie. Spodnie dresowe - nie, do cholery. Szary sweter? Tak!

Wyjąłem szary sweter i zacząłem go na siebie wkładać uważając, aby się nie zranić. Nawet po dwóch tygodniach, moja rana postrzałowa boli jak skurwysyn. Teraz czas wybrać spodnie.

Wybrałem czarne dżinsy i założyłem je tak szybko jak mogłem, po czym spojrzałem na siebie w lustrze. Zlekceważyłem fakt, że spodnie lekko ze mnie spadają. Myślę, że Alenie nie będzie przeszkadzam fakt moich widocznych czerwonych bokserek dzisiaj wieczorem.

Jęknąłem wpatrując się w lustro, kiedy dostrzegłem bałagan na mojej głowie. Wyglądałem jak martwy szop. Zwróciłem uwagi na jakiejś kosmetyki stojące na zlewie. Sądzę, że należą one do ojca Aleny.

Chwyciłem butelkę żelu. Wycisnąłem niewielką jego ilość i zacząłem wcierać go w swoje włosy,  formując jeża. Moje włosy wyglądają teraz reprezentacyjnie. W końcu jestem gotowy!

Złapałem za telefon i zacząłem przeszukiwać listę kontaktów. Zmarszczyłem brwi, kiedy na liście nie było Aleny.

Zmarszczyłem brwi i nadal szukałem Aleny, kiedy w końcu dostrzegłem jej numer pod nazwą "najseksowniejsza kobieta na świecie". Nie mogłem nic poradzić, ale zachichotałem. Musiała się zmienić, kiedy nie patrzyłem. Typowa Alena.

Pokręciłem głową i kliknąłem na jej nazwę. Postanowiłem do niej napisać.

Justin: Jesteś już gotowa?

Czekałem na jej odpowiedź, która przyszła po chwili.

Najseksowniejsza dziewczyna na świecie: Dlaczego nie przyjdziesz i mnie o to nie zapytasz? Jesteśmy w tym samym domu!

Wyobraziłem sobie jak przewraca oczami. Zachichotałem do siebie, zanim wpisałem wiadomość i kliknąłem "wyślij"

Justin: Ponieważ nie chcę cię oglądać, dopóki nie będziesz na wyciągnięcie mojej ręki ;)

Najseksowniejsza dziewczyna na świecie: Cholera, to nie wesele. Plus, dlaczego nie weźmiesz mnie na wyciągnięcie ręki skoro mieszkamy praktycznie pod tym samym dachem?

Justin: Jestem dżentelmenem ;)

Uśmiechnąłem się.

Najseksowniejsza dziewczyna na świecie: Woźny, jesteś strasznym głupkiem.

Justin: Och, wiem to. Jesteś gotowa?

Stałem niecierpliwie czekając, aż w końcu będę mógł zabrać ją na tą randkę. Czekałem od tygodni.

Najseksowniejsza dziewczyna na świecie: Tak.

Biorąc jej odpowiedź jako pozwolenie na opuszczenie łazienki, nie marnowałem czasu i wślizgnąłem się w swoje J's* Wiedząc, że mam tylko trzy pary butów, nie miałem zbyt dużego wyboru. Zbiegłem szybko po schodach i zbliżyłem się do korytarza, w którym była Alena.

Wziąłem głęboki oddech i udałem się w kierunku wejścia zanim zamknąłem za sobą drzwi. Westchnąłem ze zdenerwowania. Dobra może zadzwonienie do jej drzwi było głupim pomysłem biorąc pod uwagę fakt, że mieszkamy w tym samym domu.

Korzystając z mojego palca, zadzwoniłem do drzwi. Byłem wdzięczny za to, że jej rodziców nie było w domu. To byłoby cholernie krępujące.

Kilka chwil później drzwi zaskrzypiały i ukazały w nich Alenę. Moje oczy krążyły wzdłuż jej ciała. Miała na sobie obcisłe niebieskie dżinsy i czarny top. Cholera.

- Wow, wyglądasz pięknie - pochwaliłem ją i uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Zaśmiała się i przewróciła oczami.

- Jesteś taki banalny - jęknęła w zakłopotaniu, kiedy mój wzrok spoczął na jej stopach. Wybuchnąłem śmiechem, kiedy spojrzałem na jej wysokich obcasach.

- Czego się śmiejesz? - spytała przymrużając powieki.
- Jesteś ode mnie niższa nawet w obcasach - uśmiechnąłem się, podchodząc do niej bliżej,

- Ugh, myślę, że powinniśmy już iść - zasugerowała łącząc nasze dłonie razem i udając się do starego samochodu mojej mamy. I nie, nie byłem na  tyle głupi, aby parkować go pod jej domem. Zostawiłem go dwie ulice dalej. W ten sposób jej rodzice nic nie podejrzewają.

Kiedy zbliżyłem się do samochodu, upewniłem się, aby otworzyć jej drzwi.
- Proszę bardzo - uśmiechnąłem się, czekając aż wejdzie do środka.

Słyszałem jak mruknęła pod nosem coś typu "banalne jak skurwysyn", kiedy siadała. Ha.

Poszedłem od drugiej strony, otworzyłem drzwi i usiadłem w fotelu. Nie marnując czasu, odpaliłem silnik i ruszyliśmy w wyznaczonym nam celu.

- Gdzie jedziemy? - zapytała Alena z ciekawością, gdy samochód zatrzymał się na czerwonym świetle, przez co oderwałem wzrok od jezdni i spojrzałem na nią.

- Niespodzianka - mruknąłem żartobliwie.

Reszta drogi na naszą randkę minęła w spokoju. W ciągu kilku minut dojechaliśmy do celu, przez co klasnąłem w dłonie. Upewniłem się, aby zaparkować nieco dalej niż tam, gdzie mamy mieć randkę.

Wyszedłem z samochodu i skierowałem się w jej stronę, aby otworzyć jej drzwi. Wymamrotała szybkie dziękuję, zanim zacząłem mówić.
- Zakryj oczy - powiedziałem, obserwując jak zaczęła to robić. - Po prostu zrób. Upewnię się, że nie spadniesz.

Westchnęła po chwili, ale zakryła swoje oczy. Chwyciłem jej biodra z tyłu i skierowałem ją w kierunku krytego lodowiska.
- Nie patrz, to niespodzianka - upomniałem ją.

Po chwili dotarliśmy do celu. Wyszła z mojego uścisku, a ja kazałem odsłonić jej oczy. Zrobiła to natychmiast, po czym jej wzrok skupił się na pustym lodowisku.

- L-lodowisko? - wyjąkała mrużąc powieki. - Jesteś popieprzony? Chcesz żebyśmy umarli? Mam ci przypomnieć, że miałeś odpoczywać? Byłeś postrzelony dwa tygodnie temu! Co do cholery Justin! - zaczęła krzyczeć wywołując u mnie chichot.

- J-Jesteś taka komiczna. T-Twoja reakcja - jęknąłem, będąc w stanie ledwo kontrolować mój śmiech, kiedy ona spojrzała na mnie ze wściekłością.
- Nie będę się w to bawić, Justin. Co do cholery! - krzyknęła krzyżując ramiona na piersi.

- To nie tak, że nigdy nie jeździłem wcześniej na łyżwach. Mogę jeździć, w porządku - zapewniłem ją, starając się dać powód, aby nie zwariowała. Może jeżdżenie na łyżwach po postrzale było jednak głupie jak skurwysyn.

- Taaa, ale ja nie umiem jeździć na łyżwach - przyznała się nerwowo.

- Poczekaj. Więc nie umiesz jeździć na desce ani na łyżwach? Jest coś innego czego nie umiesz? - zapytałem  rozbawieniem, a wyrozumiały uśmieszek wdarł się na moje usta.

- Hmm, nie - pokręciła głową.

- Kłamiesz.

- Okej. Nie umiem jeździć na rowerze - mruknęła cicho.

- Przykro mi, co to było? Musisz powiedzieć to trochę głośniej, słodziaku - zacząłem jej dokuczać krzyżując ramiona na piersi, kiedy nadal staliśmy przed lodowiskiem.

- Powiedziałam, że nie umiem jeździć na rowerze! - krzyknęła, podnosząc swój głos, a jej policzki robiły się czerwone ze złości. Była cholernie urocza.

- To takie słodkie. Wyglądasz jakbym miał cię dużo do nauczenia Łyżwiarstwo, jazda na deskorolce i teraz jeszcze na rowerze - oświadczyłem z podnieceniem patrząc na jej zakłopotanie.

- Dlaczego jesteśmy tutaj jako jedyni? - zapytała, zmieniając temat rozmowy.

- Mój przyjaciel, ojciec Ryana ma to lodowisko, więc pociągnąłem za kilka sznurków i mamy to lodowisko dla siebie.

- Dlaczego ja nigdy nie poznałam tego faceta Ryana czy jakiegokolwiek innego twojego znajomego? - spytała, a ja podrapałem się nerwowo po karku.

- Oni wszyscy są zajęci w koledżu. Nie widuję ich zbyt często. Tak na serio to nie widziałem ich od roku - odpowiedziałem w smutku. Może gdybym nie był takim nieudacznikiem to i ja bym był w koledżu.

- Och, myślałam, że nie chcesz żebym ich spotkała czy coś - przyznała, wzdychając z ulgą.
- Dlaczego tak myślisz?

- Nieważne, to głupie - wzruszyła ramionami.

- Nie, nie jest. Proszę, powiedz mi - zacząłem ją namawiać.
- Nic - zapewniła mnie z delikatnym uśmiechem na ustach.

- Dobrze, więc chodźmy na lód - powiedziałem, zdobywając od niej jęk niezadowolenia.
- Mogę po prostu umrzeć, proszę? - mruknęła pod nosem powodując u mnie chichot.

Pokonaliśmy naszą drogę w kierunku recepcji, po czym spotkaliśmy tatę Ryana, Johna.
- Justin, nie wiedziałem, że masz dziewczynę - stwierdził John, a jego wzrok kierował się raz na mnie, raz na Alenę.

- Ona nie jest moją dziewczyną...jeszcze - mruknąłem żartobliwie, powodując, że Alena szturchnęła w moje ramię.

- Jaki rozmiar butów nosisz? - John uśmiechnął się do Aleny.
- 4 - odpowiedziała grzecznie, zdobywając u mnie kolejny chichot.

- Co? - spytała zwracając uwagę na mój śmiech.
- Nic - wzruszyłem ramionami, starając się jak najlepiej przestać śmiać. Oczywiście, nie udało się.

- Dlaczego się ze mnie śmiejesz? - żachnęła.
- Twoje stópki są taki małe. Mam większy rozmiar odkąd skończyłem 10 lat - wytarłem łzy rozbawienia z mojej twarzy.

- Jesteś takim dupkiem  - jęknęła wydymając usta.
- Przykro mi, ale to takie urocze - przyznałem chwytając za jej policzki i ściskając je mocno.

Kilka chwil później, tata Ryana wrócił z naszymi łyżwami. Założyliśmy je i weszliśmy na ból. Biorąc pod uwagę fakt, że grałem w hokeja już w wieku 7 lat, znałem kilka sztuczek, które chciałem pokazać Alenie.

- Heeej, tam! Jeśli nie zwolnisz to wylądujesz w szpitalu - Alena krzyknęła z drugiego końca lodowiska. Podjechałem do niej szybko, wywołując u niej piśnięcie.
- Kurwa, ja umrę - krzyknęła, kiedy chwyciłem ją za ramię i wyprowadziłem na środek.

Ku mojemu zdziwieniu była gorsza niż myślałem.
- Mam cię - zapewniłem ją.

- Czy ty naprawdę uważasz, że zaufam rannemu mężczyźnie? - powiedziała, kiedy w tym samym momencie puściłem ją, powodując, że upadła na tyłek.
- Mój Boże! - jęknęła. - Moja pupa jest taka zimna - powiedziała, a uśmieszek wkradł się na moje usta, kiedy ukucnąłem obok.

- Musisz próbować. Nie poddawaj się - zachęcałem ją, brzmiąc prawie jak jej ojciec.
- W porządku, tato - odpowiedziała sarkastycznie przewracając oczami.

Biorąc uwagę fakt, że byłem popieprzonym człowiekiem, zaśmiałem się.
- Tatuś, co? - zacząłem jej dokuczać.

- Nie miałam tego na myśli, jesteś obrzydliwy - zachichotała, kiedy nadal siedzieliśmy na lodzie.
- Wiesz co mam na myśli. Nie muszę być władczy w łóżku. No chyba, że tego chcesz - mrugnąłem, a ona zaczęła się śmiać.
- Jesteś taki dziwny

- Zacznijmy znowu jeździć - powiedziałem, wywołując u niej jęk frustracji.
 - Potrzebujesz pomocy do wstania? - spytała z troską. Ona była jak moja osobista pielęgniarka w ostatnim czasie.

Wpadłem na pewny pomysł. Podniosłem się do kolan, po czym celowo upadłem na lód z głośnym hukiem.
- Kurwa! Ach, co za gówno! - zacząłem piszczeć udając ból.

- Cholera - mruknąłem, powodując, że zbliżyła się do mnie. Fakt, że udało się jej do mnie tak szybko podjechać był zabawny, biorąc pod uwagę to, że kilka minut temu była w tym straszna. Wiedziałem, że udawany ból nauczy ją jeździć!

- O mój Boże, Justin! Wszystko w porządku? - zapytała z troską i smutkiem w oczach.
- R-raczej nie - jęknąłem w odpowiedzi, starając się jak najbardziej ukryć rozbawienie.

- Mój Boże, a co nie tak? - spytała gorączkowo, kiedy nadal leżałem na lodzie.
- M-moje ramię... tak bardzo boli - udawałem jęki bólu.

- Powinnam zadzwonić pod 911? - spytała, a jej oczy wypełniły się paniką.
To wszystko powodowało, że miałem ochotę się roześmiać. Trzymałem się za brzuch nie mogąc wytrzymać. W końcu podniosłem się i złapałem za klatkę, nie mogąc tego kontrolować.

- Jesteś dupkiem! Pieprz się, Justin! Nigdy więcej mnie tak nie strasz! - krzyknęła wyraźnie wkurzona moim wyczynem.
- N-nie mogłem się oprzeć. Twoja reakcja była taka zabawna - śmiałem się, a ona uderzyła w moją pierś.

- Nienawidzę cię.
- Nie, nie nienawidzisz - odpowiedziałem, siedząc na lodzie obok niej.
- Właśnie, że tak - odpowiedziała.

- Nie, nie - powtórzyłem.
- Tak, tak - powiedziała przysuwając się bliżej i siadając pomiędzy moimi nogami. Uniosła brwi i spojrzała na mnie.

Pochyliła się do przodu, a jej długie włosy opadły na jej ramiona i stworzyły zasłonę wokół naszych ciał. Raz jeszcze chciała uderzyć moją pierś, ale złapałem za jej małe nadgarstki.

Jej czekoladowe tęczówki wpatrywały się w moje, kiedy wpiłem się w jej dolną wargę. Ilustrowałem jej twarz i jej doskonale różowe, pulchne usta.

Ponownie ująłem jej twarz w dłonie. Z uśmiechem pochyliła się w moim kierunku. Jej powieki zamknęły się, a po chwili jej usta znalazły się na moich.

Nie tracąc czasu, odchyliłem swoją głowę i moje usta zaczęły synchronizować się z jej. Nie trwało długo, zanim jej dłonie wplotły się w moje włosy i pociągnęły za ich końce. Jęknęła delikatnie, więc wziąłem to jako okazję i wślizgnąłem swój język do jej ust.

Jej usta smakowały jak cukierki truskawkowe. Siedzieliśmy na lodzie, a jej dłonie nadal wplątane były w moje włosy. Zaczęła masować skórę mojej głowy, przez co jęknąłem w jej usta.

Nie minęło wiele, kiedy nasze usta oderwały się od siebie, tylko po to, aby wargi Aleny spoczęły na mojej szyi. Jednak rzeczywistość szybko trafiła do mnie, kiedy zdałem sobie sprawę co robimy. Cicho odsunąłem ją ode mnie, patrząc na jej pełną odrzucenia minę.

- J-Ja przepraszam... To nasza pierwsza randka i nie chcę, abyśmy posunęli się dalej - przyznałem, wzruszając ramionami.
- Masz rację, przepraszam. Ja po prostu nie wiem co robić. Nie byłam nigdy wcześniej na randce - wyznała nieśmiało, powodując u mnie chichot.

- Nie kłam - roześmiałem się.
- Nie kłamię - odpowiedziała marszcząc razem brwi.

- On nigdy nie zabierał cię na randki? - spytałem, mając na myśli Brandona.
- Nie, nigdy nie zabrał mnie na oficjalną randkę. Chyba, że liczą się spotkania z jego idiotycznymi przyjaciółmi - roześmiała się ironicznie.

- Więc to jest... twoja pierwsza randka? - spytałem nerwowo.
- Tak - odpowiedziała, powodując, że poczułem się bardziej nerwowo.
- Cóż, mam nadzieję, że nasza randka nie skończyła się aż tak źle.

- Żartujesz? W tym tempie na pewno szybko będę ssać twojego penisa - odpowiedziała żartobliwie.
- Myślę, że powinniśmy już iść - przyznałem.
- Okej - uśmiechnęła się, kiedy zdejmowałem łyżwy.

- Czekaj, co ty robisz? - spytała patrząc na mnie.
- Zdejmuję łyżwy - wzruszyłem ramionami w odpowiedzi.

- Tak, widzę to. Dlaczego? - spytała, kiedy ustałem w skarpetkach na lodzie.
- Żeby to zrobić - powiedziałem, po czym podniosłem ją w ślubnym stylu. Skrzywiłem się lekko na ból w ramieniu, ale nic nie mogłem zrobić.

- Jesteś szalony? - krzyknęła głośno, starając się wyrwać z mojego uścisku.
- Myślę, że tak - zaśmiałem się w odpowiedzi.

- Twoje ramię nie boli? Jestem cholernie ciężka! - krzyknęła z niedowierzaniem.
- Trochę boli, ale poradzę sobie z taką małą dziewczynką, jak ty - uśmiechnąłem się, wyprowadzając nas z lodowiska.

Alena Sterling

- Wow, to było piękne - westchnęłam. Patrzyłam z podziwem na gałęzie drzew. Jasne, żywych kolorów kwiaty zostały porozrzucane po parku, a niebo było czyste i błękitne.

Justin zabrał mnie tutaj na drugą część randki. Myślałem, że to będzie piknik biorąc pod uwagę czerwony koc i koszyk, który wyjęliśmy z samochodu.

Spojrzałam na Justina, który chwycił za koszyk.
- Cóż, w końcu pokażę ci co jest w moim koszyku - uśmiechnął się starając się brzmieć seksownie. Typowy Justin.

Skierowałam swój wzrok na otwarty koszyk. Był wypełniony kanapkami i truskawkami.
- Truskawki? - zaśmiałam się. - Jedzenie truskawek w parku? Nie sądziłem, że je dostaniesz. Co masz zamiar teraz zrobić? Nakarmić mnie nimi? - spytałam sarkastycznie, chichocząc.

- Właściwie tak - odpowiedział chwytając truskawkę i przybliżając się do mnie. - Odwróć się - polecił, a ja przewróciłam oczami.

Zrobiłam tak jak kazał i po chwili słodki smak truskawek wypełnił moje usta, kiedy wzięłam małego gryza.

- Dobra dziewczynka - powiedział, zjadając resztę truskawki.
- A jak twoje ramię? - zapytałam, umieszczając ręce na piersi.

- Bardzo boli będąc szczerym. Może jeżdżenie na łyżwach nie było najlepszym pomysłem - przyznał, krzywiąc się z bólu, kiedy moja ręka przypadkowo dotknęła jego ramienia.
- Przepraszam - wymamrotałam, gryząc ze zdenerwowania dolną wargę.

- Pamiętasz to całe przemówienie, zanim wyznałeś, że mnie lubisz?  - zachichotałam, zmieniając temat.
- Tak - uśmiechnął się i chwycił za kanapkę z koszyka. - Więc, jak powiedziałaś Brandowi o tym, że go lubisz?

- Nie powiedziałam. I on nigdy też się do tego nie przyznał - odpowiedziałam mu niezręcznie.
- Jak długo z nim byłaś?
- Rok - odpowiedziałam.

- Cóż, jeśli myślisz, że jesteś kiepska w słowa, pozwól, że zrobię to za ciebie - zaczął. - Możesz powiedzieć co o mnie lubisz, a ja ci odpowiem co lubię w tobie - uśmiechnął się.
- Cóż... lubię twoje oczy - zawahałam się.
- To nie jest wystarczająco dobre. Potrzebuję wyjaśnienia. Dlaczego lubisz moje oczy? - spytał, unosząc brew.

- To takie żenujące! - jęknęłam. - Jeśli to powiesz, ja powiem co lubię w tobie - obiecał.
- Podobają mi się twoje oczy, bo mają piękne spojrzenie - wzruszyłam ramionami. - Ech, nie mogę uwierzyć, że się właśnie do tego przyznałam.

- Moja kolej! - uśmiechnął się entuzjastycznie. - Też lubię twoje oczy, bo pięknie wyglądają w słońcu. Tak bardzo, że praktycznie topnieję, gdy na mnie patrzysz - uśmiechnął się, ledwo będąc w stanie patrzeć w moje oczy. - No i lubię twoje usta, bo są bardzo całuśne - dodał pewny siebie.

- Okej, okej. Możemy przestać? To jest krępujące - wzdrygnęłam się, zdejmując swoje obcasy.
- Twoje stopy są najmniejsze na świecie. Takie słodkie! - w jego głosie wyczuwalny był śmiech.
- Zamknij się! - powiedziałam, odkładając moje szpilki na bok.
- Co mogę powiedzieć? Moim fetyszem są stopy - przyznał bezwstydnie.

- To dziwne, wiesz to? - spytałam mrużąc powieki. - Mówiąc o fetyszu. Cieszę się, że się nie ogoliłeś. Lubię zarost - powiedziałam seksownie oblizując usta.
- Nie goliłem się celowo. Myślałem, że nie zauważysz - powiedział żartobliwie.

Przyłożyłam dłoń do jego twarzy i lekko przejechałam po jego wąsie.
- To takie fajne. Łaskocze - zachichotałam, kątem oka widząc jego uśmieszek.
- A ty mówisz, że jestem dziwny, bo mam fetysz na stopy - zaszydził w żarcie.

- Musisz wiedzieć, że fetysze na zarost są bardziej normalne od tych na stopy - przewróciłam oczami.
- Nie, nie są.
- Tak, są - odpowiedziałam.
- Nie, nie są - powtórzył.
- Tak, są - zachichotałam z rozbawieniem.

- W jaki sposób dowiedziałaś się, że zostałem postrzelony? - spytał, wywołując u mnie zdziwienie.
- Zadzwoniłam do ciebie i ktoś ze szpitala odebrał - odpowiedziałam niepewnie.

- Jak zareagowałaś, gdy powiedzieli ci o tym co się stało?
- Justin, upuściłam mój telefon. Moje serce się dosłownie zatrzymało. Byłam taka zaskoczona, taka zszokowana. Nawet teraz... nie jestem w stanie ci opisać jak moja reakcja wyglądała - westchnęłam, zdobywając od niego słodki chichot.
- Jesteś taka urocza - chwycił moje policzki, by chwilę potem delikatnie je ścisnąć.

- Nadal przyjaźnisz się ze swoimi znajomymi z koledżu? - spytałam, przypominając sobie rozmowę o jego przyjacielu Ryanie.
- Z każdym - stwierdził w smutku.

- Myślałeś o tym, aby ich kiedyś odwiedzić?
- Nigdy ich o to nie pytałem. Nie chcę wchodzić im w drogę - przyznał się, a jego oczy były wypełnione bólem. Aczkolwiek jego zachowanie zaowocowało o nowe pomysły na jego urodziny. Co jeśli go zaskoczę, zapraszając jego znajomych?

- Będę za tobą tęsknił, gdy pójdziesz na studia - przyznał.
- Nawet nie wiem czy się tam wybieram - westchnęłam.

- Gówno prawda. Jesteś mądra jak cholera - zaszydził i przysunął się obok mnie.
- Nie za bardzo we mnie wierzysz? - uśmiechnęłam się i odwróciłam tak, aby nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
- Oczywiście, że tak.

- Cóż, ja też wierzę w ciebie - powiedziałam, patrząc mu głęboko w oczy. - Nie czekaj, to zabrzmiało tak banalnie - zawstydziłam się na swoje słowa.
- Co jeśli lubię banalność? - szepnął nachylając się nade mną i składając delikatny pocałunek na moich ustach.


- Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś oraz, że dałem ci najlepszą pierwszą randkę - powiedział nerwowo Justin drapiąc się po karku, kiedy staliśmy w moim pokoju. Dopiero co wróciliśmy do domu.

- Podobało mi się. To była najlepsza randka w historii nawet jeśli była pierwszą, na której byłam. Dziękuję - powiedziałam grzecznie, umieszczając ręce na piersi i uśmiechając się do niego.
- Nie musisz mi dziękować. Dzisiaj było najlepiej - uśmiechnął się do mnie.

- Muszę ci dziękować. Ale jeśli naprawdę nie chcesz moich podziękować, zawsze mogę ci obciągnąć - mrugnęłam zalotnie pochylając się i cmokając jego szczękę.
- Mmm, kocham kiedy tak brzmisz - jęknął, umieszczając swoje usta na mojej szyi, po czym zaczął ssać moją skórę. Zamknęłam na krótką chwilę oczy.

- Ja też, ale mój tata jest w domu - prychnęłam z frustracji, delikatnie odpychając go od siebie. - Plus, muszę dostać kopertę - powiedziałam.
- Kopertę?

- Tak, muszę uzupełnić formularz na moją uczelnię. Wrócę za chwilę, muszę iść po nią na dół - odwróciłam się, kiedy cofnął mnie do tyłu.
- Przynajmniej zabierz mnie ze sobą.

- Na pewno chcesz ryzykować i zostać przyłapanym przez mojego ojca? - spytałam, unosząc brew.
- Okej, okej. Idź już - jęknął jak trzylatek.

Chichocząc lekko, wyszłam z pokoju  i szybko skierowałam się na dół po schodach, aby spotkać mojego ojca w kuchni.
- Tato, masz jakieś koperty albo znaczki? - spytałam, kiedy siedział z kubkiem kawy w ręce.
- Powinny być w moim biurze - powiedział, nakazując abym poszła do jego prywatnego gabinetu w domu. - Są w komodzie, poszukaj tam gdzieś.

Podziękowałam mu kiwając głową i udałam się do gabinetu. Weszłam do pokoju, zamykając uprzednio drzwi i podeszłam w kierunku komody.

Otwierając pierwszą szufladę, natknęłam się na plik papierów i długopisów. To na pewno nie to, czego szukałam. Sprawdzałam kolejne szuflady, znajdując nowe arkusze papierów.

Przewróciłam oczami i ze zmęczonym głosem otworzyłam trzecią szufladę. Moje ciało zamarło, a oczy wylądowały na czarnym pistolecie. Wpatrywałam się w niego przez chwilę, aż coś do mnie dotarło. To niemożliwe, prawda?

Chwiejną dłonią uniosłam go, po czym zmarszczyłam brwi. Po jaką cholerę mojemu tacie pistolet w jego gabinecie?

Zanim mogłam cokolwiek zrobić, usłyszałam za sobą głos ojca.
- Co ty sobie myślisz?! - krzyknął jadowicie, kiedy ja w stresie schowałam pistolet do szafki.
- J-ja.. ja szukam kopert - uśmiechnęłam się sztucznie, otwierając kolejną szufladę. - O! Tutaj są! - ogłosiłam i zaśmiałam się nerwowo.

- Powinnaś już iść - stwierdził niepewnie, po czym wyminęłam go i wyszłam z pokoju.

Co się do cholery stało?


Przykro jest mi oznajmić, ale na chwilę obecną to ostatni rozdział The School Janitor. Autorka opowiadania nie odpisuje i jak wam już pisałam, od września nie dodała nic nowego. Jesteśmy teraz z nią na równo, więc pozostaje nam jedynie czekać. Nie spamujcie mi na asku o nowy rozdział, bo teraz to już ode mnie nie zależy. Jak obiecałam, tak i zrobiłam. Przetłumaczyłam rozdział i przepraszam za krótkie opóźnienie, ale miał on aż ponad 5000 tysięcy słów i zwyczajnie nie miałam siły przetłumaczyć go w ciągu jednego dnia. 

Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Fajnie, że są tacy, którzy doceniają czyjąś pracę. Co do rozdziału... myślicie, że to tata Aleny postrzelił Justina? Myślicie, że w przyszłości spodoba mu się prezent urodziny od dziewczyny? Pozostaje nam jedynie czekać. W międzyczasie zapraszam was na moje nowe tłumaczenie - NIGHT OWL.

PS. Rozdział niesprawdzony, chciałam go jak najszybciej dodać.

17 komentarzy:

  1. Szkoda, że to ostatni (jak na razie) rozdział... Myślę, że Justinowi spodoba się jego prezent na urodziny od Aleny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDOWNY ! CZEKAM NA NEXT ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial:) mam nadzieje Zuzia aktorka sie odezwie z nowymi rozdzialami, nie moge sie doczekac:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski mama nadzieję że autorka doda rozdział jak naszybciej

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne!!! Szkoda ze nie będzie jak naradzie kolejnego rozdziału :/ ale i tak uważam że jest to jedni z najlepszych tłumaczeń i powinno powstawać więcej takich!!! :*
    Zapraszam na swojego bloga ;)
    devilgirlandjb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny *.* Jestem strasznie ciekawa co z tym pistoletem mam nadzieję że to nie tata Aleny postrzelił Justina :c
    Szkoda że to ostatni rozdział :'(

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno to on go postrzelił..
    Kurde, szkoda, że nie ma dalej rozdziałów i wydaje mi się, że już nie będzie, nie wiem czemu, mam złe przeczucie ;/
    Rozdział cudowny, super przetłumaczony, czekam na kolejny ;*
    http://too-easy-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. No jeśli to jej ojciec go postrzelił to ma prze je ba ne :| Justin jest taki słodki! Zresztą jak zawsze *.*

    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. jezu kocham to opowiadanie ;c
    jeżeli autorka nic nie doda, to sama kontynuujesz opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
  10. wow a jak to on? nie wierze.. oby autorka dodała rozdział jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  11. boski rozdział :)
    szkoda, że autorka nic nie dodała :(
    czekam na nn <33
    @olusia5692

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda że to ostatni rozdział jak na chwilę obecną, mam nadzieję że autorka szybko doda nowy rozdział.
    Rozdział genialny jak zawsze z resztą.
    Czy mi się wydaje czy ojciec Aleny postrzelił Justina? Jak tak to dlaczego?
    @daria_222

    OdpowiedzUsuń
  13. W końcu nadrobłam zaległości na tym blogu. Jest taki niesamowity *,* Uwielbiam każdy rozdział a ty genialnie tłumaczysz. :* Mam nadzieje że autorka szybko doda nowy. :* Kocham i buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. BOSKI O JEJKU ! ^o^
    Zapraszam na bloga kolezanki :)
    http://as-long-as-you-love-me94.blogspot.com/2015/04/informacja-niespodzianka.html?m=1

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o komentarze, ponieważ to motywuje nas do dalszego tłumaczenia. Dziękujemy! :)