- T-ty lubisz mnie? - jęknęłam z niedowierzaniem całkowicie zaskoczona jego wypowiedzią. Nie spodziewałam się tego.
- Tak - przyznał nerwowo i wzruszył ramionami.
- Od kiedy? - spytałam z ciekawości.
- Od... nie wiem. Myślę, że od jakiegoś czasu. Mam na myśli to, że jest mi cholernie ciężko, kiedy każdy inny traktuje mnie jak gówno - przyznał nerwowo, a jego policzki zrobiły się czerwone.
- Więc jeśli inni byliby dla ciebie mili, to nie obchodziłabym cię? - spytałam, czując się obrażona.
- To nie jest to co powiedziałem! - warknął głośno, wyraźnie niezadowolony z mojego pytania.
- Więc co powiedziałeś? - spytałam.
- Boże, jeśli mnie nie lubisz to po postu to powiedz, Alena. Nie rób ze mnie gorzej głupiego niż jestem! - prychnął zarówno z frustracji jak i zakłopotania. Mogłabym odpowiedzieć mu "lubię cię", ale biorąc pod uwagę okoliczności naszego związku, nie dam mu takiej odpowiedzi, jaką chce.
- To nie tak, że cię nie lubię - zaczęłam. - Po postu to wszystko co dzieje się z Mią, po prostu nie wiem jak wyglądałoby lubienie cię. Myślałam o tym i może masz rację. Może przeze mnie, twoja praca jest zbyt ryzykowna - odpowiedziałam, z nie spokojem bawiąc się palcami.
- Powiedziałem tak, bo Mia była powodem, który mnie do tego zmusił - stwierdził, a jego oczy skierowały się ku moim.
- Wciąż nie mogę nic z tym zrobić, ale czuję, że to prawda. Nie chcę być powodem, dla którego stracisz pracę. Straciłeś już wszystko inne i nie chcę sprawić, aby twoje życie było jeszcze gorsze. W rzeczywistości, jeśli to zależałoby ode mnie, nie straciłbyś nic. Po prostu o tym pomyśl, Justin. Twoja mama dowiedziała się o twojej pracy przeze mnie. Jestem pewien, że to z tego powodu straciłeś swoje mieszkanie. Może lepiej, jeśli będziesz trzymał się z daleka - poradziłam mu z żalem, próbując utrzymać z nim kontakt wzrokowy.
- Powiedziałem, że nie umiem trzymać się od ciebie z daleka! - zacisnął zęby, wzdychając.
- Wszystko co robię sprawia, że jesteś sfrustrowany albo zły. Kłócimy się cały czas. Dlaczego tak ciężko ci trzymać się z dala ode mnie? - wyrzuciłam, próbując zrozumieć dokąd ta toksyczna przyjaźń jest w stanie sprawić, że będzie chciał więcej.
- Bo nieważne jak bardzo będziemy kłócić się o bzdury, bez względu na to, jak zjedziesz mnie od środka, nic nie zmieni tego, że kurwa szalenie cię lubię! - zaczął, a jego głos był połączeniem frustraci i powagi.
- I choć mogłoby się wydawać, że jesteś powodem, przez który straciłem mieszkanie i rodziców, jesteś w błędzie. To moja wina i tylko ja powinien być za to winiony, że jestem tak cholernie głupi i kłamstwo o mojej pracy było na pierwszym miejscu. To mi tylko uświadomiło, że moim rodzicom nigdy na mnie nie zależało tak, jak na mojej pracy - dodał, biorąc krótki rozdział.
- Ale nie dbam o swoją pracę i nie patrz tak na mnie. Ty po prostu... przejmujesz się mną. I tak, za to cię właśnie lubię - urwał nerwowo, a ogromny uśmiech pojawił się na moich ustach. Jego nerwowość mnie bawiła.
- Wow, czy woźny właśnie wyznał swoje uczucia w stosunku do mnie? - spytałam sarkastycznie, obserwując, jak poczuł się upokorzony.
- Boże, czuje się tak idiotycznie. Te wyznawanie tych całych uczuć jest jak w liceum - westchnął.
- Bardzo podobała mi się twoja długa przemowa. Chociaż muszę przyznać, że chłopcy w gimnazjum wygłaszali dłuższe przemowy w "miłości" do mnie - zaczęłam mu dokuczać.
- Psujesz to, Sterling - powiedział, a na jego twarzy wymalował się uśmiech, kiedy się zbliżyłam.
- Och, nie udawaj, że ci się to nie podoba - mrugnęłam, kładąc dłonie na jego klatkę piersiową. - Och, a tak przy okazji lubię cię - oświadczyłam, patrząc na jego pulchne usta.
- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem, a jego oczy wypełniły się nadzieją. - Tak, naprawdę - powiedziałam składając na jego ustach szybki pocałunek, po czym odsunęłam się.
- Dobrze - uśmiechnął się, a swoje usta przywarł na nowo do moich.
Justin Bieber
- Hmm - Alena jęknęła do moich ust, kiedy opadliśmy z powrotem na łóżko ze mną na górze. Biorąc to za doskonałą okazję, aby wślizgnąć mój język do jej ust, umieściłem kolana po obu stronach jej ciała, nie przerywając pocałunku.
Mój język wirował z jej, a nasze usta były wilgotne. Ująłem jej policzki w dłonie, pocierając kciukami jej delikatną i gładką skórę. Zarzuciła mi ręce na szyję, przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej na łóżku.
Jej palce wędrowały dalej, aż w końcu pociągnęła za włoski na moim karku. Jęknąłem w jej usta, czując jej uśmieszek.
Powoli odsuwając się ode mnie, zachichotała.
- Dość tego, proszę. Pozwól mi znaleźć mój podręcznik od geografii - błagała, odpychając moje ciało i szukając książki. Szukała podręcznika, za którym rozglądała się całe popołudnie. Cóż, dopóki moje usta nie zaczęły jej rozpraszać.
- Dlaczego tak właściwie mam ci pomóc? - uniosłem brew, siedząc na łóżku i patrząc jak szuka książki.
- Bo mnie lubisz i uważasz, że jestem słodka? - wzruszyła ramionami, trzepocząc błagalnie rzęsami.
- To prawda, ale może bawisz mnie taka spocona i sfrustrowana? - zacząłem jej dokuczać, wylegując się na łóżku. Oglądałem ją z rozbawieniem, kiedy nadal szukała podręcznika.
- Mówiąc o spoceniu, co do cholery stało się na twoich zajęciach tanecznych? Ja naprawdę ich oczekiwałem!- żachnąłem, poruszając brwiami w dziwny sposób.
- Gorąco tego wyczekiwałeś? Jesteś tego pewien? Blaine był moim partnerem na długo przed tym wszystkim - przypomniała mi, powodując, że zacisnąłem pięści. Zupełnie zapomniałem o tym skurwielu.
- Ktoś tu jest zielony. Jesteś zazdrosny, Justin? - Alena zaczęła mi dokuczać.
- Nie, nigdy nie jestem zazdrosny - zacząłem się bronić, chociaż to było kompletne kłamstwo.
- Och, to dlatego oblałeś Blaine'a wodą i zagroziłeś temu facetowi w restauracji, który na mnie patrzył? - zachichotała, a ja przewróciłem oczami.
- W porządku, w porządku. Jestem czasem zazdrosny, ale proszę, nie przywołuj tych wspomnień - wzdrygnąłem się z zakłopotania.
- Nie mogę tego obiecać. A tak dla przypomnienia, rzuciłam lekcje tańca już dawno - wzruszyła ramionami, nadal szukając podręcznika.
- Tak jak zrezygnowałeś ze swojego kółka debaty - uśmiechnąłem się, a ona od razu to odwzajemniła.
- Mogę być osobą szybko rezygnującą, ale mogę ci też przypomnieć o zakładzie. Powiedziałeś, że jeśli to zrobię, będziesz uprawiał ze mną seks. Wygrałeś go, ale wciąż nie uprawiałam seksu z prawiczkiem. Jestem naprawdę rozczarowana - zaśmiała się.
- Cholera, ktoś ma ochotę na mojego kutasa - mrugnąłem, zanim zacząłem się śmiać.
- Tak, twój kutas jest wszystkim, o czym myślę - westchnęła dramatycznie.
- Serio? - spytałem.
- Nie, chociaż zastanawiałam się nad tym, jak duży jest. W każdym bądź razie pomóż mi proszę znaleźć teraz moją książkę - poprosiła raz jeszcze.
- Raz jeszcze, dlaczego mam ci pomóc? - wyśmiałem ją, siadając na łóżku. Podeszła do mnie, a ja zrobiłem jej miejsce na łóżku z uśmiechem. Rzuciła się na moje usta, nie marnując czasu zaczęła wspinać się na moje kolana.
- Powinieneś mi pomóc, bo myślisz, że jestem gorąca - szepnęła mi uwodzicielsko do ucha, zanim chwyciła moją dolną wargę między swoje zęby. Pisnąłem delikatnie, kiedy ją przygryzła.
- I dlatego, że jestem złośliwa - dodała, po czym skierowała się do moje ucha, które lekko przygryzła. Wzdychając, delikatnie zepchnąłem ją ze swoich kolan.
- Wiesz, że się podniecam, kiedy robisz te wszystkie gówna? - jęknąłem, wstając z łóżka. Słysząc jej pisk, zdałem sobie sprawę, że znalazłem podręcznik od geografii.
- Tutaj jest. Zobacz, nie tak ciężko było go znaleźć, prawda? - zapytałem drwiąco, wręczając jej książkę, która leżała w jej łóżku.
- J-jak to zrobiłeś? Masz magiczne moce, czy coś? Jak znalazłeś to w ciągu dziesięciu sekund? - stwierdziła z niedowierzaniem, patrząc na mnie jak gdybym był Harrym Potterem.
- Bycie woźnym ma swoje zalety, kochanie - mrugnąłem.
- Cóż, dziękuję za pomoc przy znalezieniu mojej książki - podziękowała mi, owijając swoje ramiona wokół mojej talii, lekko całując moje usta. Muszę się chyba do tego przyzwyczaić.
- Co zrobimy z Mią? Ona myśli, że nie jesteśmy już tylko przyjaciółmi - przypomniała mi.
- Możemy zachować to w tajemnicy, ale musimy być bardzo ostrożni - zamarłem z niepokoju, kiedy drzwi zaskrzypiały. Rozszerzyłem swoje oczy, kiedy zdałem sobie sprawę, że obserwuje nas Julie, mama Aleny.
- Justin, co ty tutaj robisz? - przyglądała mi się z grymasem na twarzy. Co ja mam jej do cholery powiedzieć?
- Justin zostawił tu kartę kredytową, kiedy mnie ostatnio odwiedził - Alena skłamała za mnie.
- Cóż, znalazłeś ją? -spytała, a ja potrząsnąłem głową.
- Nie.
- Cóż ja spróbuje to zrobić jutro - uśmiechnęła się niepokojąco.
- Cóż, dziękuję - mruknąłem w odpowiedzi.
- Justin, idziemy dzisiaj z Aleną na rodzinną kolację. Skoro tu jesteś, może chciałbyś iść z nami? - zasugerowała uprzejmie matka Aleny, wyczekując mojej odpowiedzi.
- Tak, chętnie - odpowiedziałem.
- Więc Justin, jak twoja praca? - pani Sterling spytała, próbując przerwać niezręczną ciszę. Byliśmy właśnie w trakcie posiłku w eleganckiej restauracji. Do tej pory wszystko szło źle. Mógłbym powiedzieć, że tata Aleny nie chce mnie tutaj. Właściwie jedynie Alena i jej siedmioletnia siostra ze mną rozmawiały. Co do Julie, jestem pewien, że zaprosiła mnie tutaj z litości.
- W porządku, tak myślę - wzruszyłem ramionami.
- Twoi rodzice rozmawiają z tobą? Pattie wydawała się być wściekła, kiedy dowiedziała się o twojej pracy - ojciec Aleny przemówił po chwili.
- Nie, nie rozmawiamy - odpowiedziałem wprost, kiedy atmosfera robiła się niezręczna po raz dziesiąty tego popołudnia. Boże, nawet z Aleną obok było mi niezręcznie rozmawiać.
- Sterlingowie! Co za zbieg okoliczności, że nas wpadamy - zawołał znajomy głos, a moja głowa natychmiast się odkręciła. Prawie zrzuciłem widelec i nóż, gdy moje oczy zobaczyły tego dupka, byłego Aleny - Brandona.
- Witaj, Brandon. Dlaczego nie przyjdziesz i do nas nie dołączysz? Twoja rodzina nie ma chyba z tym problemu - pan Sterling zaoferował Brandonowi. Jak on może pozwolić, aby ten dupek siedział z nami przy stole?
- Nie jestem z rodziną. Jestem sam i oczywiście nie mam nic przeciwko, aby do was dołączyć - uśmiechnął się w kierunku Aleny. Jej twarz była bledsza od ducha. Mógłbym powiedzieć, że to było dość niezręczne.
Niestety jedynym wolnym krzesłem, było krzesło obok Aleny. Brandon już tam siedział. Patrzyłem, jak odwraca swoją twarz i patrzy z rozbawieniem na Alenę. Nie miałem większej ochoty na nic, niż zdarcie mu tego uśmieszku z twarzy.
- Justin, to jest Brandon. Brandon jest chłopakiem Aleny - ogłosiła Julie. - Skończyliśmy już. Jest moim byłym chłopakiem - Alena zawyła z frustracji.
- Przepraszam kochanie, czasami zapominam. Po prostu byliście taką słodką parą - mówiła matka Aleny, a jej wzrok latał od niej do Brandona. Przewróciłem oczami.
- Alena i Justin są słodki od Aleny i Brandona. Justin jest księciem - wtrąciła się Zofie, młodsza siostra Aleny, powodując uśmieszek na moich ustach. Och, jak ja ją kocham.
- Kim jest właściwie Justin? - Brandon spytał Julie, a ona spojrzała na mnie kpiąco.
- Jest przyjaciel Aleny jak i rodziny - matka Aleny zareagowała.
Przewróciłem oczami. Wróciłem do jedzenia, kiedy Alena zacisnęła swoją dłoń na moim kolanie. Podniosłem swoją głowę i byłem zaskoczony, bo jej twarz była bledsza niż wcześniej. Byłem jedynym, który to widzi?
Dopiero, kiedy zauważyłem, że Alena wierci się na krześle, zdałem sobie sprawę, co dzieje się pod stołem.
Celowo upuściłem widelec, przeprosiłem i schyliłem się. Gdy tylko to zrobiłem, moja krew zagotowała się, kiedy zauważyłem, że Brandon masuje udo Aleny. Alena starała się go odepchnąć, ale nie miała tyle siły.
Pozostając pod stołem, nadal oglądałem gniewnie, jak ręka Brandona znalazła się całkowicie pod jej spódnicą. Zacisnąłem pięści.
Przysunąłem się do przodu i chwyciłem za nadgarstek Brandona, wbijając swoje paznokcie. Drapałem jego nadgarstek niczym tygrys upewniając się, abym zostawił czerwone ślady. Złapałem za widelec i gdyby nigdy nic, podniosłem się do stołu.
- Ała! - Brandon jęknął, zwracając uwagę rodziców Aleny
- Coś nie tak, Brandon? - spytała Julie, kiedy Brandon kulił się z bólu. Starał się jak najlepiej udawać, że nic go nie boli. Potrząsnął głową.
- N-nic się nie stało, muszę jedynie skorzystać z łazienki - oświadczył, wstając z krzesła i szybko idąc do toalety. Odwracając moją uwagę, spojrzałem na Alenę, która wyglądała na zrozpaczoną.
- Wiesz co? Też skorzystam z łazienki - ogłosiłem znikąd, szybko wstając i pędząc z dala od stołu do toalety.
Dogoniłem Brandona, który nie zdążył wejść jeszcze do łazienki. Chwyciłem go mocno, uderzając nim o ścianę. Wbiłem w jego ramiona paznokcie, uniemożliwiając mu ucieczkę.
Uśmiechnąłem się, kiedy on jęknął z bólu, próbując wyrwać się z mojego uścisku. Spojrzałem na niego chłodno.
- Nie dotykaj kurwa mojej dziewczyny ponownie! - warknąłem jadowicie, starając się panować nad gniewem. Po tym wszystkim, nie było w łazience nikogo, kto mógłby być świadkiem.
- Rozumiesz mnie? - spytałem, górując nad nim. Nie zrobił nic oprócz przełknięcia śliny.
- Zadałem ci pierdolone pytanie - krzyknąłem, a on skrzywił się z bólu. Może chwyciłem go zbyt mocno za ramiona.
- T-tak... Rozumiem. N-nie zrobię tego ponownie - wyjąkał nerwowo, powodując, że go puściłem. Oglądałem, jak jego klatka piersiowa unosiła się i upadała. Uśmiechnąłem się. Obracając się na pięcie, zacząłem odchodzić, kiedy zamarłem na nowo, gdy się odezwał.
- Ciesz się moimi niechlujnymi sekundami, koleś - zaśmiał się. Nie tracąc czasu, odwróciłem się i podszedłem do niego. Bez namysłu moja pięść trafiła w jego szczękę.
- Co się do cholery stało, Justin? Czy możesz mi wyjaśnić dlaczego Brandon wyszedł z łazienki mając siniaka na szczęce? - Alena krzyknęła gniewnie, a ja byłem cicho. Obiad zakończył się dwie godziny temu, a my byliśmy teraz w jej pokoju. Jedyne co robiła, to męczyła mnie pytaniami co stało się między mną, a Brandonem.
- Słuchasz mnie, Justin? - warknęła, a grymas przejął jej twarz.
- Zawsze cię słucham - odpowiedziałem bez ogródek.
- To dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co stało się między tobą, a Brandonem? - zapytała zdenerwowana, a ja wzruszyłem ramionami.
- Powiedz mi! - krzyczała, tracąc cierpliwość.
- Uderzyłem go. Uderzyłem go prosto w szczękę i nie żałuję. Nigdy nie będę żałował - odpowiedziałem patrząc, jak marszczy brwi.
- Cierpiałeś ostatnio po tym, jak go uderzyłeś! Jego znajomi cię zranili! Co jeśli zrobią to ponownie? - spytała z troską.
- Mam wyjebane, czy uderzą mnie raz jeszcze. Dotykał cię pod cholernym stołem. Myślałaś, że nim z tym nie zrobię? - spytałem sfrustrowany.
- M-myślę, że nie - wyjąkała.
- To zrobiło nie było w porządku, Alena. Za każdym razem traktował się tak, gdy się widzieliście? Żaden chłopak nie będzie cię dotykał bez twojej zgody!
- Uwierz, że robił gorsze rzeczy, kiedy się z nim umawiałam - przełknęła ślinę, a ja zamarłem.
- A-alena - zacząłem, zanim mi przerwała.
- Czy możemy porozmawiać po prostu o czymś innym? Jest mi niezręcznie mówić o tym właśnie teraz - przyznała niespokojnie.
- Wiesz, że jedyne co chcę robić, to powodować uśmiech na twojej twarzy? - spytałem, patrząc w jej oczy.
- Jesteś taki tandetny - roześmiała się, szturchając moją pierś.
- To mi coś przypomniało. Wciąż nie dałem ci jeszcze drugiego, walentynkowego prezentu - ogłosiłem, patrząc jak marszczy brwi.
- Mówiłeś o tym serio? - zapytała z niedowierzaniem.
-Tak, poważnie - odpowiedziałem.
- Cóż, więc kiedy masz zamiar pokazać mi swój prezent? - spytała z ciekawością, unosząc brew.
- Hmm, co powiesz na teraz? - zasugerowałem z uśmiechem na twarzy, dając jej czas na przemyślenie, kiedy chwyciłem za jej rękę i zacząłem wychodzić z pokoju.
- Czekaj! Moi rodzice nie wiedzą, że tu jesteś. Skorzystajmy z okna - zaproponowała.
- Dobry plan - uśmiechnąłem się.
Mam nadzieję, że polubi mój prezent.
Przepraszam, że tyle to trwało, ale nie miałam kompletnie głowy i czasu na tłumaczenie. Mogą pojawić się jakieś literówki, czy cokolwiek, ale tak wychodzi tłumaczenie na szybko. Mam nadzieję, że nie jesteście źli?
Co do rozdziału to aww. Nie wiem jak wy, ale ja cieszę się z ich relacji ;>
Nie myślcie jednak, że będzie teraz kolorowo, bo wkrótce smutny rozdział nadejdzie, który mam nadzieję dodać szybko!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
PIERWSZA!!!OŁ JEE! jutro przeczytam rozdział i napisze coś o nim, a teraz dobranoc ;)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że dopiero teraz komentuję ale sama wiesz brak czasu ;cc rozdział zabójczy! kocham a wszystko co między nimi jest jsfksdhgbdk^^ Jus jest taki słodki! tylko ten brandon -.........- nie lubię typka niech Jus mu skopie dupe raz a porządnie i niech da im święty spokój! no nic czekam z niecierpliwością na nn ciekawa jestem co dostanie od niego *-* ;o much love xoxo
UsuńNo nieźle :D Kochany Justin! I głupi Brandon -.-
OdpowiedzUsuńOmfg Justin nazwal Alene swoja dziewczyna <3
OdpowiedzUsuńBOSKIE ! CZEKAM NA NEXT ! :)
OdpowiedzUsuńJEJU JAKI SWIETNY JFJDJSHSUW @biebs_ilysmx
OdpowiedzUsuńOhh ale ten Justin to agresor xDD
OdpowiedzUsuńTo było słodkie jak jej powiedział że ją szalenie lubi. Rozdział naprawdę genialny i nie mogę się już doczekać kolejnego :)
@daria_222
każdy kolejny rozdział jest coraz lepszy, nie mogę się już doczekać następnego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńwyłapałam kilka drobnych błędów w tłumaczeniu ale i tak jest super
dlaczego w prawdziwym życiu nie ma takich chłopaków jak Justin :(
A już myślałam że nie będą razem :c Czekam na następny nie mogę się doczekać :3
OdpowiedzUsuńŚwietny. Rozdział kocham te opowiadanie, jesteś niesamowita, warto było czekać :))
OdpowiedzUsuńZawaliste :o <3
OdpowiedzUsuńWow dużo sie dzieję :) Nie moge sie doczekać nastepnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńJustin bardzo dobrze zrobił, uderzając go, należało mu się,,,
OdpowiedzUsuńJuż sie nie mogę doczekać następnego rozdziału, ciekawe co to za prezent ^^
/Krl
Jej w końcu rozdział! Kocham go kurcze! Jest taki słodki! ♥
OdpowiedzUsuńNareszcie !!! OMG Kocham to ff .. nie moge się doczekac kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńomg wreszcie gsgffdgdsf
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOMFG!!! Genialny rozdział.... Dawaj szybko następny. Już nie mogę się doczekać. Życzę weny @Alex41789
OdpowiedzUsuńUrocze:)
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńhttp://bmbt-original.blogspot.com/2014/12/rozdzia-5.html?m=1
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńświetny <33
OdpowiedzUsuń@olusia5692