- Dokąd idziemy? - jęknęłam po raz setny dzisiaj, kiedy dłonie Justina zasłaniały mi oczy. On jest właśnie w drodze do pokazania mi mojego walentynkowego prezentu. W tym momencie nie mogłam nic zobaczyć, Justin zasłaniał mi oczy i trzymał podczas ewentualnego upadku na tyłek.
- To niespodzianka! - usłyszałam po chwili chichot za mną, kiedy on nadal prowadził mnie do mojego prezentu. Po kilku chwilach niecierpliwienia się, zdjął swoje dłonie z moich oczu.
- Dobra, teraz możesz spojrzeć - powiedział, kiedy moje powieki zaczęły trzepotać. Ziewnęłam ze zmęczenia, kiedy moje oczy napotkały duży teatr. Uśmiech wyrył się na moich ustach, kiedy zaczęłam się temu przyglądać. To miejsce było słabo oświetlone i przestronne. Było też tutaj kilka czerwonych, królewskich rzędów siedzeń, które dostrzegłam w kierunku sceny na końcu pomieszczenia. To miejsce było piękne.
- Nie rozumiem - zmarszczyłam brwi, zwracając tym samym uwagę Justina, który również je zmarszczył.
- Pamiętasz, kiedy mówiłaś, że musisz zrobić całą swoją pracę domową w bibliotece, bo twoja siostra za bardzo rozpraszała cię w domu? - przypomniał mi.
- Tak, tak - odpowiedziałam.
- I lubisz tańczyć, mam rację? - spytał.
- Tak, tak - odpowiedziałam.
- Cóż, jeśli potrzebujesz czasu, aby poćwiczyć taniec lub jeśli chcesz trochę czasu dla siebie, zawsze możesz tu przyjechać. Od teraz jesteś właścicielem tego teatru - oświadczył z uśmieszkiem.
- C-co? W-właścicielem? - wyjąkałam, kiedy moja szczęka opadła, a Justin zachichotał.
- Tak, ten teatr należy do ciebie - mrugnął, zanim objął mnie ramieniem i poprowadził w kierunku głównej sceny w teatrze.
- O mój Boże! To jest niesamowite! Jesteś najlepszy! - zapiszczałam z podniecenia, kiedy rzuciłam się na niego z uściskiem nadal się śmiejąc.
- Ale czekaj... - zaczęłam, uwalniając go od uścisku, leżąc na scenie.
- Co się stało? - zapytał z troską, dołączając do mnie na scenie.
- Nie powinieneś wydawać na mnie pieniędzy, Justin. Powinieneś zainwestować w nowe mieszkanie, czuję się z tym źle - wymamrotałam z poczuciem winy, opierając się łokciami na ziemi i wpatrując się w niego.
- Kupiłem to dla ciebie zanim jeszcze mój ojciec wyrzucił mnie z mieszkania, więc wszystko w porządku - uspokoił mnie.
- Więc odbierz pieniądze i kup dom. Nie mogę brać od ciebie pieniędzy, kiedy jesteś w takiej sytuacji jak teraz - przyznałam, obserwując jak zaczął się krzywić.
- Nie bądź głupia, Alena - westchnął.
- Jak masz zamiar zmieniać codziennie swoje ubrania, kiedy nie masz mieszkania? - spytałam sceptycznie, patrząc na jego czarną bluzkę i niebieskie spodnie dżinsowe.
- Wróciłem do mojego mieszkania po resztę swoich ubrań. Mój tata teraz tam mieszka - westchnął smutno, unikając mojego wzroku.
- Więc gdzie mieszkałeś? - spytałam.
- W domu przyjaciela - odpowiedział niepewnie, bawiąc się palcami w sposób nerwowy.
- Oszukujesz mnie.
- Nie oszukuję - powiedział, przejeżdżając wilgotnym językiem po swoich wargach.
- Gdzie mieszkasz? Justin, powiedz mi prawdę - błagałam, siadając na scenie i wyczekując w sposób niecierpliwy jego odpowiedzi.
- Mieszkam w starym samochodzie mojej mamy, a prysznic biorę w męskiej szatni - przyznał z zakłopotaniem.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytałam w niepokoju.
- Nie róbmy z tego teraz jakiejś wielkiej sprawy, dobrze? Chciałem zrobić ci dziś prezent. Nie musisz się o mnie martwić - wzruszył ramionami, widocznie nie chcąc kontynuować tego tematu.
- Nie martwić się o ciebie? Oczywiście, że będę się o ciebie martwić! Lubię cię! - oświadczyłam, podnosząc głos, kiedy niewielki uśmieszek wdarł się na jego usta. - Co? - spytałam, zwracając uwagę na jego wyraz twarzy.
- Po prostu miło słuchać jak mówisz, że mnie lubisz - zaśmiał się z zadowoleniem.
- Nie wywyższaj się - przewróciłam żartobliwie oczami, na co chłopak zaśmiał się.
Odrywając od niego wzrok, raz jeszcze zerknęłam na pięknie udekorowany teatr.
- Poważnie, to miejsce jest cudowne - westchnęłam.
- I to wszystko jest twoje - zaśmiał się, przez co zwróciłam swoją uwagę na jego, kiedy mrugał do mnie.
- Nie wiem czy masz na myśli teatr czy penisa - zaśmiałam się.
- Hmm, tak - uśmiechnął się.
- Więc twój penis jest cały mój? - spytałam, unosząc brew.
- Wszystko jest twoje, kochanie - oświadczył, wylegując się na scenie i uśmiechając się.
- Powiedziałabym, że całe moje ciało jest twoje, ale nie chcę ci robić żadnych obietnic - dokuczałam mu, zakładając pasmo swoich włosów za ucho.
- Lepiej żebyś kłamała - mrugnął, kiedy przysunął się bliżej mnie.
- Nie kłamię - wzruszyłam ramionami, natychmiast obejmując go ramionami, w wyniku czego osunęliśmy się na ziemię. Siedząc pomiędzy moimi nogami, spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.
- Jeśli chodzi o mnie, całe moje ciało jest twoje - warknął, a jego oczy stały się pociemniałe, kiedy przeszywał mnie intensywnym spojrzeniem. Cóż, kurwa.
- Wszystko jest twoje, kochanie - mrugnęłam, powtarzając jego poprzednie słowa.
- Cóż, to dobrze, bo wiesz jaki jestem zazdrosny - zwrócił moją uwagę, kiedy przysunął się bliżej mnie.
- Miałaś kiedyś przygodę na jedną noc, Alena? - spytał nagle, powodując u mnie zaskoczenie, kiedy moja szczęka opadła.
- Nie - odpowiedziałam.
- A-ale jesteś jesteś taka pewna siebie i gorąca. Przyznaj się, że ty... - zaczął, zanim przerwałam mu w połowie zdania.
- Sugerujesz, że sypiałam z wieloma facetami? - spytałam, unosząc brew.
- Nie powiedziałem tego. Po prostu myślałem, że jesteś doświadczona - wzruszył ramionami.
- Nie wiem czy można powiedzieć, że jestem doświadczona. Ale jeśli chcesz wiedzieć to spałam tylko z dwoma chłopakami. Brandon i taki jeden dawno temu - przyznałam, dotykając się niezgrabnie po karku.
- Inny facet? - spytał, a jego oczy wypełnione były zazdrością.
- Tak, to długa historia. Byliśmy przyjaciółmi przez chwilę i przespaliśmy się. Myślałam, że go lubię, ale on okazał się gejem. Po prostu się pomyliłam - powiedziałam, obserwując jak go rozbawiłam.
- Wygląda na to, że jesteś tak wyuzdana jak myślałem, że jesteś - zaśmiał się.
- Nie masz żadnych pohamowań w rozmowie panie nigdy-nie-spałem-z-dziewczyną - stwierdziłam sarkastycznie.
- Masz rację - westchnął, opierając się na łokciach i tuląc głowę w dłoniach.
- Nie jestem dziwką, ale nie przeszkadza mi być zdzirowatą dla jednej, konkretnej osoby, wiesz - uśmiechnęłam się, powodując natychmiast, że jego usta wygięły się w ten jego specyficzny uśmieszek.
- Więc możesz być wstrętna i fantazyjna w tym samym czasie? - zapytał, poruszając brwiami w sposób sugestywny.
- Hmm, na pewno - szepnęłam, pochylając się bliżej jego, zanim przygryzłam jego wargi, pozwalając mojemu oddechowi utrzymać się na nich. Odsuwając się od niego, schowałam pasmo włosów za ucho.
- Ja naprawdę, naprawdę, naprawdę cię lubię, Alena - uśmiechnął się, bawiąc się nerwowo palcami.
- A ja naprawdę, naprawdę, naprawdę też cię lubię. Bardzo - odpowiedziałam, chwytając go za rękę i łącząc nasze dłonie razem, kiedy nadal leżeliśmy leniwie na scenie.
- Twoje ręce są tak duże - powiedziałam, przyglądając się im.
- Wiesz co mówią o facetach z dużymi dłońmi? - mrugnął, przez co się zarumieniłam.
- Jestem pewna, że mają duże stopy - odpowiedział patrząc, jak kieruje swój wzrok na swoje stopy.
- Myślę, że niczego im nie brakuje - wychrypiał nieśmiało.
- Wow, masz rację - stwierdziłam, kiedy mój wzrok skierował się na jego trampki Nike. Boże, kto ma tak wielki rozmiar stopy.
- Proszę, pójdź ze mną na rankę - wyrzucił, przez co zwróciłam swoją uwagę na niego. Moje oczy rozszerzyły się w szoku.
- C-co? - wyjąkałam.
- Nie musisz, tak tylko pomyślałem - powiedział, drapiąc się nerwowo po karku.
- Dlaczego tak denerwuje cię zaproszenie mnie na randkę? - spytałam.
- N-nie wiem... myślę, że po prostu boję się odrzucenia. Jesteś bardzo nieprzewidywalną osobą, Alena. Z tego co wiem, to możesz mi odmówić - przyznał, spoglądając w moje oczy.
- Chcę powiedzieć tak, ale randki spowoduję, że znowu będziesz musiał wydać na mnie pieniądze. Zgodzę się jedynie wtedy, kiedy obiecasz, że nic nie wydasz - oświadczyłam surowo, krzyżując swoje ramiona.
- Nie mogę obiecać - powiedział i zaczął naśladować moją postawę.
- Cóż, to chyba nie idę - odpowiedziałam od niechcenia.
- No dalej, Alena. Jeśli pójdziesz ze mną na tą randkę, to mogę się założyć, że będziesz błagać o mojego penisa do jej końca. Co ty na to? - zapytał, poruszając brwiami w sposób sugestywny.
- To zależy czy dostanę go po randce? - spytałam, unosząc brwi.
- Może po prostu będziesz miała szczęście - zaśmiał się, zanim puścił mi oczko. - Więc jesteś wolna jutro? - spytał z oczami pełnymi nadziei.
- Wow, ktoś ma szybkie plany. I tak, jestem jutro wolna. W nocy - oświadczyłam.
- Świetnie, będę po ciebie o siódmej? - zasugerował, zdobywając ode mnie ukłon.
- Powinniśmy się zbierać - powiedział wstając z ziemi i oferując mi swoją dłoń. Jęknęłam ze zmęczenia, leniwie ją łapiąc, aby pomógł mi wstać.
- Jeszcze raz dziękuję za ten teatr. Nie wiem co ja zrobię z tym wszystkim - przyznałam, raz jeszcze spoglądając na całe pomieszczenie.
- Może to powinno być nasze specjalne miejsce? - zasugerował Justin.
- Och, proszę. Każdy wie, że kanciapa woźnego jest naszym specjalnym miejscem - przypomniałam mu, patrząc jak lekko się uśmiecha.
- To prawda - odpowiedział.
- Chcesz zostać dziś u mnie na noc? - zasugerowałam.
- Mogę spać u ciebie jutro. Dzisiaj mam sprawy do załatwienia związane z jutrzejszym dniem - odpowiedział mi.
- Po prostu nie wydawaj zbyt wiele, dobrze? - zachichotałam, idąc z nim wzdłuż teatru.
Alena: Gdzie jesteś? Miałeś być godzinę temu
Alena: Coś się stało, Justin?
Alena: Dlaczego nie odpisujesz? Zapomniałeś, że mieliśmy mieć randkę?
To niektóre z wiadomości, które wysłałam w złości Justinowi w trakcie wieczora. Byłam gotowa w ciuchach już przed siódmą, mimo to minęły dwie godziny, a jego wciąż nie ma.
Niecierpliwe sprawdzałam telefon po raz setny tego wieczora i byłam jeszcze bardziej sfrustrowana, kiedy nie dostałam od niego żadnej wiadomości. Przewracając oczami, wystukałam ostatnią wiadomość.
Alena: Justin, rozumiem, że zapomniałeś tu po mnie przyjechać, więc udaję się do twojego mieszkania.
Nacisnęłam "wyślij" i chwytając klucze, wyszłam z domu. Zatrzaskując za sobą drzwi, poczułam jak zimny podmuch wiatru otulił moją twarz. Co gorsze, miałam na sobie krótką spódniczkę.
Markotnie wyruszyłam w podróż. Zacisnęłam zęby ze złości. Jedyne co słyszałam, to brzdęk moich obcasów, odbijających się na betonowej ziemi.
Po kilku chwilach spaceru, w końcu dotarłam do miejscu. Kierując się do mieszkania Justina, skierowałam się na parter. Przypomniałam sobie gdzie ono było, ze względu na moje podwójne odwiedziny wcześniej.
Natrafiłam na odpowiedni drzwi i zadzwoniłam, opuszczając nerwowo moją spódnicę z frustracji. Kilka chwil później drzwi zaskrzypiały, ukazując w nich bruneta w podeszłym wieku.
- Kim ty kurwa jesteś? - zakwestionował niegrzecznie, patrząc na mnie od stóp do głów. Cóż, to był ojciec Justina.
- Jestem przyjaciółką Justina. Jest on może tutaj? - spytałam z fałszywym uśmiechem na twarzy.
- Nie było go tu od dwóch dni. Był tu ostatnio tylko po to, aby zabrać resztę swoich rzeczy - oświadczył to, co Justin powiedział mi w teatrze.
- Dobrze, dziękuję - odpowiedziałam, odkręcając się na pięcie i odbierając "proszę" za plecami. Słysząc jak zamknął drzwi, wyciągnęłam swój telefon i weszłam w listę kontaktów.
Wystukując imię Justina, zdecydowałam się zadzwonić. Przyłożyłam swój telefon do ucha. Słyszałam jedynie sygnały, aż w końcu przeniesiono mnie na jego pocztę głosową.
Hej, tu Justin. Nie jestem teraz dostępny, ale możesz zostawić wiadomość po sygnale.
Jęknęłam z frustracji, oczekując na "beep". Zdecydowałam się zostawić mu wiadomość.
Hej Justin, tu Alena. Nie wiem czy pamiętasz, ale mieliśmy dzisiaj randkę i obiecałeś być po mnie o siódmej.
Zaczęłam, a po chwili pokręciłam głową. Nie mogłam być tak miła.
Wiesz co? Pieprzyć to. Dziękuję, że czekam na ciebie już dwie, pieprzone godziny. Czuję się teraz zajebiście wyjątkowa.
- Justin? - zawołałam, otwierając drzwi od kanciapy woźnego z nadzieją, że go tam spotkam. Nie widziałam Justina od dnia w teatrze i wciąż byłam zła za to, że mnie wystawił.
Zajrzałam głębiej i westchnęłam, kiedy zdałam sobie sprawę, że nikogo tam nie ma.
- Zawsze tutaj jest - wymamrotałam do siebie, zastanawiając się gdzie on do cholery mógł być.
Próbując raz jeszcze, wyciągnęłam swój telefon i postanowiłam do niego zadzwonić. Znalazłam jego imię w swoich kontaktach, nacisnęłam "połącz" i przyłożyłam telefon do ucha.
Po kilku chwilach zamarłam na miejscu, kiedy ktoś w końcu odebrał. Słysząc oddech po drugiej stronie, przewróciłam oczami i postanowiłam się odezwać.
- Czy ty do cholery jesteś w Japonii czy gdzieś? Nie tylko nie zjawiłeś się w pracy, ale wystawiłeś mnie wczorajszego wieczora. Dziękuję bardzo - wyplułam jadowicie, nie powstrzymując gniewu.
- Umm, słucham? - głos kobiety sprawił, że zmarszczyłam brwi.
- Kto tam? - spytałam z zaciekawieniem.
- Pracuję w szpitalu Stratford General Hospital - stwierdziła, sprawiając, że mój żołądek opadł. W szpitalu?
- Dlaczego masz telefon Justina? - spytałam.
- Jesteś dziewczyną Justina? - spytała, a jej głoś zdradził, że miała około czterdziestu lat.
- Och, tak - skłamałam.
- Cóż, staram się cały dzień skontaktować z jego rodzicami, ale zgaduję, że nie są w domu - stwierdziła. Przełykając głośno ślinę, poczułam jak moja warga zaczyna drżeć.
- J-ja nie rozumiem - wyjąkałam, martwiąc się gdzie on teraz jest.
- Justin został przywieziony do szpitala w nocy. Został postrzelony - powiedziała, a moje serce zaczęło walić niczym młot, powodując, że telefon spadł z trzaskiem na ziemię.
O mój Boże.
Rozdział tydzień wcześniej niż zawsze, cieszycie się? :) Tłumaczyło mi się go w miarę szybko i przyjemnie i trzeba przyznać, że z początku był słodki, prawda?
Teraz nasuwa się pytanie... kto postrzelił Justina? A może to był zwykły wypadek? Może to nic poważnego? Macie jakieś sugestie? ;)
Jeśli będziecie ładnie komentować, to nowy rozdział pojawi się za tydzień, tak samo jak i ten.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pierwsza *.*
OdpowiedzUsuńTo pewnie ta suka Mia!!
Oby szybko wyzdrowiał:c
O Boże jak ktoś mógł go postrzelić?! Biedny Justin! Czekam na następny z niecierpliwością ♡♥
OdpowiedzUsuńA ja druga <3 yey.
OdpowiedzUsuńŚwietne!
Justina na 100% postrzeliła Mia albo były Aleny, bynajmniej tak mi się wydaje
OdpowiedzUsuńJeju mam nadzieję że to postrzelenie to nic poważnego i że nic mu nie będzie
Justin jest słodki kupił Alenie teatr awww 😍
@daria_222
O KURWA NIE :'( Co mu się stało? Justin!
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
O NIE MAM NADZIEJE ŻE JUSTINOWI NIC NIE BĘDZIE !!!!!!!
OdpowiedzUsuńo nieeeeeee Justin nie może zginąć
OdpowiedzUsuńale nerwy jejku
ale akcja :D
BOSKI ! CZEKAM NA NEXT ! :)
OdpowiedzUsuńO mój boże! Ta ich rozmowa w teatrze, haha :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wyjdzie z tego cały ;/
Czekam na kolejny! :* /Krl
o kurw :O
OdpowiedzUsuńO kuurde :O
OdpowiedzUsuńCzekam na NN xx
Kto mógł go postrzelić? Przecież nie miał żadnych problemów
OdpowiedzUsuńproszę poświęć trochę czasu temu ff i pomóż się mu wybić bo szkoda że by się zmarnowało http://wild-fanfiction.blogspot.ch/p/characters.html będę wdzięczna do końca życia
OdpowiedzUsuń💔😦
OdpowiedzUsuńrany boskie. jus. bo bede plakac :C
OdpowiedzUsuńkto mu to do cholery zrobił?!
OdpowiedzUsuńWIEDZIALAM ZE COS SIE STALO BO NIE MOGL JEJ WYSTAWIC
OdpowiedzUsuńCZY TO MIA CZY JAK TAM ONA MA
OMG JAK TO POSTRZELONY
CHCE NASTEPNY SZYBCIUTKO:(
Jejku Justin dkxkdkfkd �� A było tak pięknie...
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że coś musiało się stać, nie wystawiłby przecież Aleny na ich pierwszej randce!
Byłam pewna, że znów został pobity, a tu taki szok...
Z niecierpliwością czekam na następny :) xx /@bizzlessmile
o jezu, postrzelony?:o
OdpowiedzUsuńWtf?! Justin postrzelony?!?! Czekam na nn. Jestem bardzo ciekawa co się stało.. :0
OdpowiedzUsuńo m g!
OdpowiedzUsuń<3 czekaaam na wieeecej
OdpowiedzUsuń